Legion 2:2 Olimpia (2:0)
Pod nieobecność redaktora Sojki, obowiązek opisu spada na mnie
Mecz świetnie rozpoczął się dla gospodarzy, po tym jak obrońca nierozważnie sfaulował w polu karnym zawodnika Legionu. 11 na bramkę pewnie zamienił M. Demarczyk.
Dalszy ciąg pierwszej połowy przebiegał pod kontrolą graczy z Bydlina co zaowocowało bramką na 2:0 za sprawą K. Osowskiego. Nieporozumienie i brak zdecydowania defensorów wykorzystał Kozieł, zagrywając głową do niepilnowanego napastnika na 5 metrze, temu nie pozostało nic jak pewnie zamienić sytuację na gola.
W pierwszych 45 min Olimpia jedyne zagrożenie stwarzała po stałych fragmentach, jednak udało się nam zachować czyste konto.
Druga odsłona meczu diametralnie zmieniła oblicze gry, można było mieć wrażenie, że drużyny zamieniły się koszulkami. Od pierwszego gwizdka to goście byli bardziej zdeterminowani do zdobycia bramki. Wygrywali więcej pojedynków w powietrzu i tworzyli groźniejsze sytuacje.
Bramkę kontaktową strzelił M. Witek pakując piłkę w długi róg po tym jak obrona nie potrafiła skutecznie zażegnać zagrożenia. Z każdą minutą akcje Olimpii były groźniejsze, a Legion nie potrafił obudzić się i stworzyć groźnej sytuacji.
Około 75 minuty wspomniany wcześniej Witek ponownie wpisał się na listę strzelców. Świetnym przyjęciem piłki zgubił 2 obrońców a następnie minął bramkarza i dopełnił formalności dobijając piłkę do pustej bramki.
Żeby tego było mało chwilę później jeden z zawodników po faulu przerywającym kontrę obejrzał drugą żółtą kartkę, przez co przedwcześnie zmuszony był opuścić boisko.
Mecz mógł się podobać, obyło się bez zbędnego chamstwa i prowokacji.
Sędziowie na plus, można się jedynie doczepić do drobnych błędów które nie wpłynęły na wynik.
Post został pochwalony 0 razy